Rozdział18
.
Minęło kilka dni , a jeśli chciałoby się opisać krótko
wystarczyłoby jedno słowo – chaos. Harry zarządził proces rutynowego
bezpieczeństwa , więc nikt nie może nawet pomyśleć o opuszczeniu podziemi, a
największy problem tkwi w tym , że zaczyna brakować jedzenia i lekarstw.
Brandon nie żyje, znalazł się w samym środku samochodowej
kraksy , pomiędzy dwoma zderzającymi się pojazdami , które dosłownie go zmiażdżyły . Liam i
Louis nie mogli nic zrobić , a wrócili do nas w tak krytycznym stanie ,
ponieważ przez kręcącą się wszędzie policję musieli iść do domu na około przez
las. Nawet nie chce myśleć o tym co musieli przejść w ciągu podróży , bez wody,
jedzenia …
Harry ostatnio cały czas był gdzieś potrzebny , więc nawet
nie sypiał, nie licząc krótkich drzemek na siedząco przy biurku. Co chwila ktoś go wołał , przyjmował skargi ,
albo starał się zorganizować cokolwiek , żeby było co włożyć do garnka ,
niestety nie szło mu to najlepiej. Pierwszym
powodem dla , którego nie mogli
zorganizować akcji były listy gończe rozesłane po całym Londynie , teraz już
wszyscy wiedzieli kim jest Styles i uważali go za niebezpiecznego mordercę .
Drugim powodem była śmierć Brandon’a , jeśli ktoś go rozpoznał zapewne rozpoczną
poszukiwania , bo skoro dziecko , które zaginęło dwa lata temu nagle się „odnalazło”
to oznacza , że reszta zaginionych również gdzieś jest. Teraz nie wolno dawać
nam żadnego znaku życia .
***
- Harry skończyła mi się morfina – odezwała się Gemma na już
drugim dzisiejszym zebraniu Rady.
- Gem i co ja poradzę na to , że nie możemy wyjść –
odpowiedział jej Harry krzyżując ręce na piersiach, ja zwykle siedział przy
biurku i walczył ze zemęczeniem–uwierz ,
że gdybym tylko mógł to bym ci przyniósł tyle tego znieczulenia ile sobie
zażyczysz – westchnął ciężko – czegoś
jeszcze nam brakuje?
- Jedzenia – Sharon odgarnęła loki , które opadły jej na
oczy- mamy jeszcze trochę zapasów , ale nie mam pewności czy starczy nam to na
dłużej niż trzy dni , dzieciaki i tak już skarżą się , że są głodne po tym jak
ograniczyliśmy posiłki .
- Ta sama odpowiedź co wcześniej – Styles przetarł zaczerwienione
od zmęczenia oczy.
- A czy wszyscy z nas są poszukiwani ? – zapytałam po
dłuższej chwili milczenie i położyłam ręce na ramionach Hazz’a chcąc dodać mu
otuchy .
- Teoretycznie tak – odpowiedzi udzielił mi Niall .
-Teoretycznie? – przyznam , że trochę nie zrozumiałam ,
spodziewałam się prostej odpowiedzi „Tak” lub „nie”.
- Bo widzisz ja w gruncie rzeczy nie jestem poszukiwana –
wyjaśniła Gem – większość ludzi myśli , że po prostu wyjechałam .
- No to mamy światełko w tunelu ! – ucieszyłam się
,jednocześnie spotykając się ze zdziwionym spojrzeniem pozostałych – serio na
to nie wpadliście? – zaśmiałam się , może nie było to odpowiednie zachowanie w
tej sytuacji , ale naprawdę nie mogłam pojąć ,dlaczego nikt inny na to nie
wpadł - Skoro nikt nie szuka Gemmy to
może ona mogłaby iść i coś załatwić ? – zaproponowałam .
- To nie jest głupi pomysł – powiedział przywódca i uśmiechnął się do mnie – teraz tylko
pozostaje pytanie czy moja siostra się zgodzi?
W tej samej chwili wzrok wszystkich spoczął na lekko
zdezorientowanej doktorce , z wyraźnym zniecierpliwieniem czekaliśmy na jej
decyzję , która tak naprawdę może zadecydować
o życiu nas wszystkich.
- Nie będę kraść – blondynka nie była najwyraźniej
zachwycona moim pomysłem.
- Nie musisz , przecież mamy oszczędności na czarną godzinę
i chyba najwyższa pora z nich skorzystać – zapewniła ją Paula.
- Proszę Gemma zrób to – poprosiłam – dla dzieciaków .
Dziewczyna westchnęła i zaczęła wodzić wzrokiem po naszych
twarzach , wyraźnie było widać , że ta opcja nie przypadła jej do gustu , ale
tak jak wszyscy wiedziała , że nie ma innej opcji .
- No dobra – zgodziła się w końcu – jutro ustalimy szczegóły
– powiedziała i opuściła pomieszczenie .
Parę minut później ja i Harry zostaliśmy już sami w naszej
sypialni , chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął na swoje kolana . Nic nie
mówiąc zaczął mnie całować , namiętnie i łapczywie , była to miła odmiana po
tym jak w ciągu minionych dni byliśmy
dla siebie prawie jak obcy . Wplotłam
dłonie w jego długie loki rozkoszując się przypływem przyjemności.
- Przepraszam , że ostatnio cię zaniedbałem – oderwał się od
moich ust i spojrzał mi w oczy .
- Nie masz za co przepraszać ,jesteś szefem masz prawo być
zajęty – uśmiechnęłam się .
- Ale ja nie lubię jak moja dziewczyna nie jest
wystarczająco dopieszczona – zaśmiał się chytrze , ten krótki chichot
wystarczył , żeby zrozumiała co ma zamiar zrobić .
- Za nim przejdziesz do czynów chciałabym cię o coś zapytać …
- jego milczenie uznałam za zgodę - co
się dzieje z Brooklyn ? Ostatnio w ogóle jej nie widywałam .
- Opłakuje śmierć brata – wytłumaczył , nie miałam pojęcia ,
że Brook i Brandon byli rodzeństwem – nie jest w stanie wyjść ze swojego pokoju
i rozmawia jedynie z Jade , uznałem , że lepiej będzie jeśli nie będę jej męczył
i pozwolę w spokoju dojść do siebie.
- Rozumiem , a i jeszcze jedno – przypomniałam sobie – Co
jest między nami ?
- Nie rozumiem …
- Spójrz sypiamy ze sobą , całujemy się , dzielimy jeden
pokój , a w rzeczywistości nie jesteśmy oficjalnie nikim więcej jak
przyjaciółmi , większość osób ma mnie za twoją panienkę do łóżka – przez głowę
przeleciała mi wypowiedź Brook na temat naszej dwójki .
- Przecież wiesz , że cię kocham , więc nie rozumiem w czym problem
– zadrwił.
- Harry dobrze wiesz o co mi chodzi !
- No właśnie nie do końca – on jest taki głupi czy tylko
udaje ?
-Mam namyśli to , że zachowujemy się jak para , a nią nie
jesteśmy – wyjaśniłam trochę zbulwersowana .
- Ale po co to komu?
__________________________________________________________________________________
Dear Agnes ! Don’t
worry I remember
you honey :)
Przepraszam
, że rozdział nie należy do najdłuższych , ale mam nadzieję , że mi wybaczycie
;D Dziękuję za komentarze ! Kocham was !
20
KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ W PIĄTEK <3
PS
KTÓRAŚ
Z WAS PISAŁA , ŻE MA DZIŚ URODZINY , WIĘC
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!! <3