poniedziałek, 30 czerwca 2014

Together?

Rozdział 15.
Droga do szpitala wydawała się nie mieć końca. Każde zatrzymanie się na światłach trwało dłużej niż powinno, każdy znak STOP był nie w tym miejscu, w którym powinien, na ulicy było znacznie więcej pojazdów niż powinno być, a jakby tego wszystkiego było mało to zaczął padać deszcze, który dodatkowo nas spowalniał.
Tak naprawdę nie wiedziałam co się dzieje, przecież to wcale nie musiało być TO czego tak potwornie się bałam, prawda? Bardzo chciałam w to wierzyć, wierzyć  w to, że mama po prostu potrzebowała mnie zobaczyć, a była zbyt słaba, że samodzielnie zadzwonić, albo w to , że wymyślili  nowy sposób by ją uratować…. Chciałam w to wierzyć, ale nie mogłam. Głos mężczyzny był zdecydowanie zbyt poważny i nie słyszałam w nim chociażby odrobiny radości, jedynie żal…
- Harry szybciej – poprosiłam szeptem powstrzymując łzy, które cisnęły się mi do oczu.
- Uwierz mi, że chciałbym przyśpieszyć, ale jeśli to zrobię to , albo złapie nas policja, albo sami trafimy do szpitala – powiedział ze wzrokiem wbitym w drogę, ton jego głosu nie był opanowany, nie był spokojny, starał się nie pokazywać swojego niepokoju.
Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że w ogóle zgodził się ze mną pojechać, zszokowało mnie to chyba jeszcze bardziej niż jego wieczorna wizyta. Był przecież wykończony, popołudniu grali jeszcze ostatni koncert, zaledwie kilka godzin temu wysiadł z samolotu, a teraz był w stanie bez zastanowienie wsiąść ze mną do samochodu i zrobić wszystko to o co go prosiłam. Dlaczego?
Kilkanaście minut później dotarliśmy do celu, chłopak zaparkował jak najbliżej wejścia do budynku, a następnie oboje wypadliśmy z auta i biegiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Czułam jak trzęsą mi się ręce, że nogi są jak z waty i jak w gardle rośnie mi ogromna gula od powstrzymywania płaczu. Ale ja nie mogłam jeszcze płakać, jeszcze nie znałam powodu, choć tak naprawdę przeczuwałam tego co zaraz usłyszę od lekarzy.
Na piętrze przed salą mojej mamy, na niebieskim, plastikowym krzesełku siedział mój tata. Siedział wyprostowany, jego brązowe oczy, które okalały już coraz bardziej widoczne zmarszczki wpatrywały się w jakiś nieokreślony punkt na białej ścianie tuż obok szklanych drzwi, siwe pasma zdawały się być bardziej widoczne wśród czarnych włosów, a twarz bardziej zmęczona. Jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała, zdawał się być spokojny i pewnie każda osoba, która obok niego przechodziła chwaliła go za wytrwałość i opanowanie w ciężkich chwilach, jednak jeśli ktoś znał go tak dobrze jak ja wiedział, że w środku coś w nim umiera…
- Tato!- krzyknęłam podbiegając do niego.
Mężczyzna jak na rozkaz podniósł się z miejsca, rozłożył ręce i pozwolił schować mi się w swoich ramionach. W tej chwili czułam się jak mała dziewczynka, czułam się bezpieczna w ramionach ukochanego tatusia…
- Tato co się dzieje? – zapytała już nie potrafiąc powstrzymać łez.
Westchnął ciężko za nim udzielił mi odpowiedzi, odsunął mnie odrobinę od siebie by móc spojrzeć mi prosto w oczy.
- Kochanie… Lekarze odpięli mamę od aparatury… - mówił robiąc krótką przerwę między każdym słowem- Już nie ma szans… Rak rozprzestrzenił się prawie na cały organizm…
Zaczęłam szybciej oddychać, czułam jak kręci mi się w głowie, miałam wrażenie, że zaraz upadnę. Harry w porę zareagował , podbiegł do mnie i złapał za nim runęłam na ziemię. Nie zemdlałam, nie straciłam przytomności. Po prostu zrobiło mi się słabo, albo nie tak zupełnie po prostu…
Wciąż w objęciach Styles’a zerknęłam w stronę pomieszczenia, w którym znajdowała się mama. Przez szklane drzwi widziałam jak leży wpatrując się w okno, oddychała ciężko, cierpiała, bardzo cierpiała… a ja tak bardzo chciałabym móc cierpieć za nią.
- Mogę do niej wejść? – zwróciłam się do ojca, który tak jak ja przed chwilą obserwował swoją ukochaną.
- Jeśli tylko chcesz… Tylko pamiętaj, że ona w każdej chwili może… - nie był w stanie wypowiedzieć ostatniego słowa.
Skinęłam głową dając mu znak, że rozumiem.
- Chodź ze mną – powiedziałam do Harry’ego.
- Ja? – zdziwił się- Alex ja nie powinienem , naprawdę…
-Proszę – jęknęłam ciągnąć go za rękę jak małe dziecko – Proszę… potrzebuję cię…
Nic więcej nie powiedział, uśmiechnął się smutno i posłusznie wszedł razem ze mną do pogrążonej w ciszy szpitalnej sali. Stało tam tylko jedno łóżko, leżała tam tylko jedna kobieta w czerwonej chusteczce na włosach i na okrągło grała się jedna i ta sama piosenka, jej ulubiona  Passenger  „Let her go ”. Uwielbiała jej słuchać praktycznie odkąd się pojawiła, a mi kojarzyła się tylko z nią i już zawsze będzie.
- Mamo – podeszłam do jej łóżka ocierając łzy płynące po policzku.
Odwróciła się wzrok w naszą stronę i uśmiechnęła się słabo. Wyglądała na przemęczoną, ale jednak szczęśliwą.
- Córeczko cieszę się przyszłaś – odezwała się ledwo słyszalnym głosem.
Usiadłam obok niej, złapałam jej dłoń i ścisnęłam mocno.
- Kocham się mamo…
- Ja ciebie też skarbie i zawsze będę, pamiętaj o tym – cały czas się uśmiechała –wiem, że odchodzę, ale zawsze będę z tobą, będę cię pilnować… was oboje – spojrzała w stronę Harry’ego, który stał odrobinę dalej – Chłopcze nie miałam okazji cię poznać i żałuję bardzo , ale czuję , że dobry z ciebie człowiek i zasługujesz na moją córeczkę – zastanawiałam się dlaczego to powiedziała, przecież znała prawda…- widzę, że ją kochasz, więc proszę opiekuj się nią , ja będę troszczyć się o nią z góry, a ty stąd, dobrze?
-Obiecuję pani, że już zawsze będę się nią opiekować – odpowiedział podchodząc bliżej, a następnie objął mnie ramieniem- nie zawiodę pani.
Miałam nieodparte wrażenie, że  oni oboje wiedzą o czymś o czym mi na razie nie dane jest się dowiedzieć.
- Alexis – mama zwróciła się do mnie – pilnuj taty i proszę cię nie rób głupstw, bo z tego co widzę to już znalazłaś szczęście, nie goń za nim zbyt daleko – trochę nie rozumiałam o co chodzi, jednak pokiwałam głową – Na mnie już czas… - westchnęła – Chwilo trwaj jesteś piękna – po tych słowach jej powieki powoli opadły, klatka piersiowa zatrzymała się, a serce przestało bić.
Zaczęłam płakać, wtuliłam się w Harry’ego, coś w środku mnie pękło i potwornie bolało… Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z faktem, że odeszła, ale wiem jedno była i wciąż jest najlepszą mamą jaką mogłabym sobie wymarzyć. Nie mogę powiedzieć, że żałuje jej , że nie będzie jej na moim ślubie, że nie zobaczy moich dzieci , że nie będzie ze mną w trudnych chwilach, bo obiecała , że będzie i w to wierzę, że będzie w moim sercu już do końca, dopóki ponownie się nie spotkamy…
*
Wróciliśmy do mojego mieszkania, nie pozwoliłam Harry’emu wrócić do domu, z resztą on sam nawet tego nie zamierzał. Leżeliśmy na łóżku w ciszy, jedyne czego potrzebowałam teraz to jego obecności. W tej chwili nienawiść był dla mnie nie ważna , po prostu miałam wrażenie , że w tym momencie potrzebowałam tylko jego.
Wciąż myślałam o mamie, miałam wyrzuty sumienie, że przedtem tak bardzo zaniedbałam odwiedzanie jej, życie studenckie, teraz „chłopak” to wszystko zajmowało mnie tak bardzo, że zapominałam o tym co jest najważniejsze, a teraz? Teraz już tego nie odzyskam, nie odzyskam rozmów z nią, uścisków i rad. Muszę żyć dalej, choć bez niej u boku…
__________________________________________________________________________________
Dziś trochę smutno, jednak mam nadzieje, że wam się podobało. Przy okazji chciałam przypomnieć o tym gdzie są podawane informacje o rozdziałach:
Love you all xoxo
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ JUTRO <3

sobota, 28 czerwca 2014

Together?



Rozdział 14.
Minął miesiąc, trzydzieści jeden dni, które zdawały się nie mieć końca. Dwa tygodnie temu One Direction zaczęli kolejną światową trasę, prawie wszystkie bilety zostały już sprzedane, chłopcy skończyli już koncertować w Wielkiej Brytanii, obecnie znajdowali się w stolicy sąsiedniego kraju- Irlandii.
Ja zostałam w Londynie, póki co nawet choćbym bardzo chciała nie mogłam jeździć z moim sławnym „chłopakiem” po świecie, ponieważ na mojej uczelni zaczęła się największa zmora każdego studenta – sesja. Całe dnie spędzałam ucząc się historii sztuki, języka angielskiego i wielu innych przedmiotów lub szykując kolejną pracę na zaliczenie. Nauka, jednak tym razem nie szła mi zbyt dobrze. Non stop myślałam o Harry’m, który w jednej chwili  , tuż potem, gdy się do siebie zbliżyliśmy postanowił zamknąć się w sobie i odsunąć mnie od siebie możliwie najdalej jak się dało. A  no tak był jeszcze jednej mężczyzna, który wcześniej  w żaden możliwy sposób nie chciał spędzać ze mną czasu, wtedy gdy ja pragnęłam tego ponad wszystko. Natomiast teraz Nick na uczelni nie odstępował mnie nawt na krok, ciągle namawiał mnie na wyjście do kina, na kawę, na imprezę…. a ja ciągle stosowałam jedną i tą samą wymówkę:
„Nick to, że mojego chłopaka nie ma w Londynie to nie znaczy, że mogę umawiać się z innymi”.
Ciekawa jestem jak jeszcze długo będzie działać? Znając jego upór to nie sądzę, żeby potrwało to dłużej niż kilka dni.

*
Wychodziłam z budynku akademii, była godzina szósta  popołudniu, a ja dopiero co skończyłam pisać ostatni egzamin. Całkowicie wyczerpana szłam w kierunku przystanku autobusowego ,chyba po raz pierwszy w życiu żałowałam, że tym razem nie przyjedzie po mnie czarny samochód, jazda w nim byłaby o wiele przyjemniejsza, niż w zatłoczonym i śmierdzącym miejskim środku transportu.
- Cześć Alexis – radosny i już lekko irytujący głos Nick’a wyrwał mnie z marzeń o Range Rover’rze.
- Cześć – mruknęłam obojętnie nawet nie patrząc na chłopaka.
Szłam w wzrokiem wbitym w czubki trampek, nie miałam dzisiaj czasu na pogaduszki z Shea’ą , chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zadzwonić do Harry’ego, który od dłuższego czasu przestał dawać mi jakiekolwiek znaki życia.
- Masz zły humor, coś się stało? – zapytał chłopak próbując mnie objąć.
Momentalnie odsunęłam się od niego, jeszcze tego by brakowało, już widzę te nagłówki w gazetach – „ Harry Styles w trasie, a jego dziewczyna bez skrupułów obściskuje się z tajemniczym blondynem!”.
- Jestem zmęczona – odpowiedziałam krótko.
- Wiesz mam wrażenie , że twój chłopak mnie nie lubi – odezwał się całkowicie zmieniając temat- z resztą ja też za nim nie przepadam.
- I po co mi to mówisz? – westchnęłam ciężko.
- Żebyś wiedziała – uśmiechnął się chytro- poza tym zdaje sobie sprawę jak wielką szansę straciłem, bo wcześniej nie zauważyłem, że ty też coś do mnie czułaś… Ale nie mam zamiaru się poddać, zrobię wszystko, żebyś była moja…
*
Wieczór, leżałam na łóżku, wpatrzona w sufit zastanawiałam się nad słowami Nick’a, które cały czas chodziły po mojej głowie nie chcąc dać mi spokoju. Może to niedobrze, że go odrzucam? W końcu uczucie , którym mnie darzy jest prawdziwe, to jest właśnie to czego zawsze pragnęłam, związek z nim byłby czymś dobry, stabilnym i pewny. A jednak mimo świadomości tych wszystkich istotnych spraw tak naprawdę jedyną barierą, która nie pozwalała mi na zdobycie owego szczęścia był Harry. Harry Styles mój ustawiony chłopak, zostały nam jeszcze tak naprawdę zaledwie dwa miesiące do ukończenia umowy, jedynej rzeczy, która nas łączy… chociaż? Nie. Łączy nas coś jeszcze tylko nie jestem w stanie określić co, nie jest to już nienawiść, ale to jeszcze nie miłość…
Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślania. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi. Tajemniczy osobnik okazał się wyjątkowo natrętny, mogę się założyć, że nawet nie ściągnął palca z dzwonka.
- Już idę! – krzyknęłam zirytowana.
Zerknęłam przez wizier ,szczerze mówiąc spodziewałam się zobaczyć po drugiej stronie Nick’a, jednak obecność osoby , która tam się znajdowała był totalnym zaskoczeniem.
Cofnęłam się kilka kroków i zerknęłam w lustro wiszące na ścianie. O nie, zdecydowanie nie było dobrze. Popędziłam do znajdującej się niedaleko łazienki. Jak najszybciej rozczesałam włosy, zmyłam rozmazany tuż do rzęs, nałożyłam trochę pudru…
Dryń! Dryń!
- Już lecę! – krzyknęłam ponownie  i prawie wpadając na drzwi rzuciłam się na klamkę szybko ją naciskając.
- Trochę długo kazałaś na siebie czekać – powiedział Styles zadziornym głosem i bez zbędnych  ceregieli od razu wbił się w moje usta – ale w sumie – obejrzał mnie od góry do dołu- było warto.
- Co cię naszło, żeby do mnie przyjeżdżać? – zapytałam zamykając mieszkanie – i na dodatek tak mnie witać?
- A nie stęskniłaś się za mną ? – zaśmiał się- Muszę ci coś powiedzieć.
- Ok., ale czekaj …kiedy wróciliście z Irlandii?
- Jakieś dwie godziny temu – odpowiedział i ściągnął skórzaną kurtkę.
Przez krótką chwilę zastanawiałam się czy może nie wspomnieć mu o mojej dzisiejszej rozmowie z jego przeciwnikiem. Jednak zmieniłam zdanie, nie chciałabym, żeby się wściekł , póki jeszcze nie zaczęliśmy się kłócić powinnam z tego korzystać.
- A co chciałeś mi powiedzieć?
- Skończyłaś już egzaminy, prawda? – skinęłam głową – To dobrze, bo pojutrze jedziesz z nami do USA…. Wiesz inne dziewczyny też będą i Amber – odchrząknął – stwierdziła, że dobrze będzie jeżeli ty też będziesz no i… - zaczął się jąkać.
- Rozumiem – powiedziałam ratując go – przyjechałeś tu jeszcze ponieważ?
Chłopak uśmiechnął się chytro, przycisnął mnie do ściany, a następnie zaczął delikatnie całować moją szyję. Poczułam jak po plecach przechodzą mnie dreszcze, zaczęłam się zatracać w jego pieszczotach. Tak bardzo chciałam się mu oddać, tak bardzo chciałam, żeby nie przestawał, tak bardzo pragnęłam mieć go teraz blisko siebie na wyłączność.
Nagle dźwięk mojej nieszczęsnej komórki przerwał tą uroczą scenę. Nie odsuwając się od chłopaka sięgnęłam po telefon leżący na komodzie obok nas.
Nieznany numer.
Co za idiota dzwoni w takim momencie?!
- Halo? – odezwałam się oschle.
- Pani Alexis Mitchell? – zapytał nieznany męski głos.
- Tak…
- Jestem lekarzem pani mamy – wyjaśnił mężczyzna – chciałbym, aby pani przyjechała do szpitala.
- A coś się stało? – czułam jak nagły przypływ strachu atakuje moje szare komórki.
- Wytłumaczę pani wszystko ,gdy będzie pani na miejscu…
__________________________________________________________________________________
16 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ W PONIEDZIAŁEK <3
LOVE YOU ALL xoxoxo

czwartek, 26 czerwca 2014

Together?



Rozdział 13.
- Nick … ja…ja…
Harry, który do tej pory siedział praktycznie nieruchomo nagle zerwał się z miejsca i wyrwał mnie telefon z ręki.
- Słuchaj suki**ynie jeżeli nie odczepisz się od MOJE J dziewczyny to przysięgam, że cię znajdę i pożałujesz każdego słowa, które do niej powiedziałeś! – krzyknął, a następnie z ogromną siłą  rzucił moją komórką o ziemię.
Telefon wytrzymał wcześniej już nie jeden upadek, jednak tym razem siła z jaką trzasnął o podłoże była zdecydowanie zbyt duża . Szybka roztrzaskała się na tysiące, niewielkich, szklanych odłamków, ekran momentalnie zrobił się czarny.
- Kupię ci nowy… - mruknął Styles, następnie odwrócił się i szybkim krokiem zaczął odchodzić w kierunku domu nie zwracając większej uwagi na rodzinę, która nie spuszczała z niego wzroku.
W sumie to nie jestem pewna czy rozumiem cokolwiek z tego co przed chwilą się wydarzyło. Po pierwsze Nick, Nick kolega z uczelni , za którym uganiam się już od dłuższego czasu dopiero dzisiaj, dokładnie dzień po tym jak kochałam się z moim udawanym chłopakiem postanowił wyznać mi miłość. A owy udawany chłopak również nagle postanowił stać się o mnie zazdrosny? Przecież ani jedna z tych rzeczy nie ma większego sensu! Nick idioto! Dlaczego nie zrobiłeś tego dwa dni temu?! Gdyby nie fakt, że to wyznanie właśnie dziś postanowił mi przekazać wszystko, ale to absolutnie WSZYSTKO potoczyłoby się kompletnie inaczej…
- Alex wszystko dobrze? – zapytała siostra Harry’ego.
Byłam tak bardzo zajęta analizowaniem ostatnich wydarzeń, że nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się obok mnie.
- Nie – odpowiedziałam i wstałam z ławki- teraz już nic nie będzie dobrze…
Po tych słowach ruszyłam w kierunku domu modląc się po cichu, żeby jakoś udało mi się cofnąć czas. Gdybym tylko nie odebrała…
***
Trzaskając drzwiami wpadłem do sypialni, usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach. Byłem zły, byłem wkurzony i cholernie zazdrosny. Miałem ochotę poważnie uszkodzić tego faceta.
Najgorsza była świadomość, że przecież ona go kocha, że może właśnie zmarnowałem jej jedyną szansę, że ona będzie na mnie zła…. Ja nie wiem czy ją kocham, nie wiem czy cokolwiek do niej czuje, nie wiem. Wiem tylko tyle, że żałuje, że zgodziłem się na pracę z nią, bo gdyby nie to teraz nie musiałabym się zastanawiać czy ta cała nienawiść nie była zwykłym, wmówionym urojeniem…
***
Minął tydzień, razem z tym tygodniem minęły rozmowy, minęły pocałunku, minęły przyjemności. Nastała cisza, cisza , która zdawał się ciągnąć bez końca. Do Londynu wróciliśmy w ciszy, jednak nie w takiej samej z jaką wyjechaliśmy , ponieważ ten krótki, trzydniowy wyjazd zmienił w nas znacznie więcej niż mogłoby się komukolwiek wydać. A najgorsze w tym wszystkim było to, że z tym milczeniem nie byłam się w stanie pogodzić.
- Alexis? Alexis jesteś w domu?! – głos przyjaciółki dochodzący z korytarza zagłuszał piosenkę, która od ponad dwóch godzin w kółko puszczałam.
- W kuchni! – krzyknęłam  obojętnie.
- Co ty robisz? – zapytała Paula wchodząc do pomieszczenia.
- Zajadam smutki – westchnęłam wkładając do ust kolejną łyżkę lodów czekoladowych – w tych wszystkich durnych filmach jak dziewczyny najedzą się lodów to jakoś im przechodzi, a wiesz co to jest gówno prawda!
- Alex piłaś coś? – zadała kolejne pytanie siadając na jednym z krzeseł naprzeciwko mnie.
- Tylko dwa kieliszki – wskazałam na butelkę wina stojącą przy zlewie- ale to też nic nie pomogło… Chyba będę musiała wziąć coś mocniejszego.
-A tak w ogóle to co się stało? Od tygodnia nie dałaś znaku życia, martwiłam się, Em też.
Westchnęłam i spojrzałam na telefon, który wydał z siebie krótki dźwięk, sms, kolejny.
- Więc tak…na tym całym wyjedzie kochałam się z Harry’m ,następnego dnia Nick wyznał mi miłość, Harry wszystko słyszał i się wku*wił, nawrzeszczał na Nick’a i od tamtej pory przestał ze mną rozmawiać, a Shea nie daje mi spokoju! Ciągle wysyła do mnie jakieś wiadomości, albo dzwoni! Mam go dość! – załamana schowałam twarz w dłoniach powstrzymując łzy .
- Czekaj , czekaj… spałaś z Harry’m?! I jeszcze jesteś zła na Nick’a o to, że wyznał ci to na co tak długo czekałaś? – zdziwiła się dziewczyna .
- Ja sama już nie wiem czego chcę – wstałam od stołu i poszłam nalać sobie jeszcze trochę wina – Chcesz trochę?
Paulina pokręciła głową, wzruszyłam ramionami, po czym nalałam sobie lampkę czerwonego alkoholu. Wypiłam płyn duszkiem i zaczęłam płakać.
- Paula proszę pomóż mi, co się ze mną dzieje?! – łkałam nie mogąc już dłużej dusić w sobie tego wszystkiego.
Przyjaciółka podeszła do mnie, złapała mnie za ramiona i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie mogę ci pomóc Alex, to twoje życie, to twój wybór, od tego może zależeć twoja przyszłość – mówiła tak poważnym tonem, jakiego jeszcze nigdy w życiu u niej nie słyszałam – zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie, którego z nich kochasz naprawdę?
***
- Długo masz jeszcze zamiar ciągnąć tą chorą melancholię? – zapytał z wyraźną irytacją Niall – Od prawie tygodnia do nikogo się nie odzywasz, nic do ciebie nie dociera, nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, ale za dwa tygodnie jedziemy w trasę, a ty na próbie nie chcesz nawet śpiewać!
Odwróciłem się do niego przodem, wbiłem wzrok w podłogę .
- Przepraszam – wycedziłem przez zaciśnięte zęby –przepraszam, ale nie potrafię inaczej się zachowywać.
- Jesteś zły?
- Tak.
- Na kogo? – pytał dalej.
- Na siebie – odpowiedziałem czując jak ogarnia mnie coraz większa wściekłość.
- Dlaczego? – Horan nie dawał za wygraną.
- Bo ją kocham!
______________________________________________________________________________
 Skarby jutro już wakacje! Kto się cieszy? Ja nawet bardziej niż bardzo! A wiecie co też oznaczają wakacje? Że rozdziały będą znacznie częściej dodawane niż do tej pory! ^^ No, ale niestety nie jutro, bo jutro jest imprezka z okazji zakończenia szkoły i wiecie będę pewnie zmęczona ( nie ja nie piję, żeby nie było ) :) Love you all xoxo

16 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ W SOBOTĘ <3

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Together?



Rozdział 12.
Jego ust i dłonie delikatnie pieściły każdy kawałek mojego ciała, jego zapach i szept omotały moje zmysły sprawiając , że mimo wolnie całkowicie się mu poddałam. Nie byłam w stanie się mu oprzeć, nie byłam w stanie pojąć tego co się ze mną działo, nie byłam w stanie przerwać… Trudno jest mi dokładnie opisać to co czułam, ponieważ wszystkie moje emocje były ze sobą sprzeczne. Z jednej strony czułam się jakbym zaspokoiła długo odwlekane i odkładane na bok pragnienie , jednak z tej drugiej strony wciąż po głowie chodziły mi wszystkie złe słowa, które usłyszałam z jego ust, wracały ze zdwojoną siłą nie pozwalając mi w pełni  się mu oddać.
Już było po wszystkim, nieopisana przyjemność, która ogarnęła naszą dwójkę dobiegła końca zostawiając po sobie jedynie pytanie, którego chyba żadne z nas będzie w stanie zadać – Dlaczego?
To co wydarzyło się przed chwilą zdecydowanie za bardzo kontrastowało z tym wszystkim co czuliśmy do siebie. Sama nie jestem w stanie określić z jakiego powodu się zgodziłam , przecież nienawiść, która nas łączy wciąż jest, wciąż dało się ją wyczuć… a może to po prostu zwykłe złudzenie? Może teraz wszystko ulegnie zmianie?
- Czemu się bałaś? – zapytał Styles przerywając milczenie, jego oddech wciąż jeszcze był mocno przyśpieszony.
- Bałam się?
- Bałaś się mnie dotykać – wyjaśnił przekręcając się na bok, patrzył na mnie pytającym wzrokiem -  dlaczego?
- Nie wiem, nawet nie zwróciłam na to uwagi – mruknęłam zawstydzona, czułam jak moje policzki oblewają czerwone rumieńce.
- To był twój pierwszy raz, prawdy? – pytał dalej coraz bardziej zaciekawiony.
- Może…. – odwróciłam od niego wzrok, jednak słyszałam jego cichy śmiech.
-Fajnie – przekręcił się na plecy – w sensie , że no wiesz… jeszcze nigdy nie byłem pierwszy – powiedział z wyraźną dumą.
- Nie sądziłam , że moja cnota może sprawić komuś tyle radości, znów mnie zaskakujesz – mówiłam z wyraźną ironią.
Chłopak podniósł się, oparł się na rękach i znalazł się tuż nade mną. Oparł głowę na moim czole, a następnie delikatnie pocałował mnie w usta. Uśmiechnęłam się, to dziwne, że jego bliskość sprawiła mi radość, że tego chciałam…
- Wciąż cię nienawidzę – szepnął zadziornie.
- Ja ciebie bardziej.

*
-Dzień dobry ! – radosny krzyk Anne Cox wyrwał mnie ze snu.
Nie miałam najmniejszej ochoty dziś chociażby wstawać z łóżka, wymęczona i trochę połamana po wczorajszej, dość aktywnie spędzonej nocy marzyłam tylko i wyłącznie o tym , aby nie musieć dzisiaj absolutnie nic robić. No cóż zapomniałam o jednym małym szczególe – nie byłam u siebie w domu.
- Dzieciaki jest już dziewiąta i wszyscy czekają tylko na was ze śniadaniem – powiedziała kobieta podchodząc do okna i rozsuwając zasłony , jednocześnie pozwalając jasnym promieniom porannego słońca dostać się do sypialni.
Ignorując jej słowa naciągnęłam kremową pościel na głowę. Szczerze mówiąc na samą myśl o spędzeniu dzisiejszego poranka z ciągle narzekającymi lub snującymi nierealne plany na przyszłość ciotkami i babciami Styles’a odechciało mi się jeść.
- Mamo zacznijcie bez nas – mruknął Harry, który również nie był zadowolony z wczesnej jak na nas pobudki – zaraz przyjdziemy.
- Jakbyście wczoraj tak nie hałasowali to dzisiaj nie mielibyście problemu ze wstaniem – pokręciła głową z wyraźnym rozbawieniem – Ciocia Helen  ma pokój za ścianą i mówiła , że wszyściutko słyszała – śmiała się ruszając w kierunku drzwi.
Jak na rozkaz oboje zerwaliśmy do pozycji siedzącej z przerażeniem patrząc na matkę chłopaka, która właśnie opuściła pomieszczenie. Następnie spojrzeliśmy na siebie z wyraźnym zawstydzeniem… Co jak co, ale tego się nie spodziewałam…
- Może przemyślimy kwestię śniadania? – zaproponowałam opadając z powrotem na poduszki – Nie jestem pewna czy chcę słuchać o tym co się działo w nocy z ust starszych pań.
- No wiesz moja babcia chciała mieć prawnuki…
- Harry…? Czy ty…- nie zdążyłam dokończyć pytania, bo przerwał mi ze śmiechem.
- Nie martw się, żartowałem – machnął ręką – z resztą nasze dziecko miałoby przekichane… chyba nie fajnie jest mieć rodziców, którzy non stop się kłócą.
- Proszę cię, ja nawet nie wiem czy chciałabym mieć z tobą dzieci – prychnęłam, wstałam i założyłam na siebie szlafrok, który leżał na podłodze obok łóżka .
- Teraz tak mówisz, a wczoraj…. –uśmiechnął się chytrze.
- Nawet nie waż się skończyć tego zdania! – krzyknęłam i poszłam do łazienki zostawiając go samego.
***
Obserwowałem jak dziewczyna odchodzi, a następnie zamyka za sobą drzwi i znika we wnętrzu drugiego pomieszczenia. Nie wiem czemu, ale byłem całkiem szczęśliwy, wciąż odczuwałem do niej niechęć , jednak wydarzenie z wczoraj całkowicie ogarnęło moją głowę nie pozwalając mi uwolnić myśli od niej. Zawładnęła moim umysłem tak bardzo, że po mimo nienawiści chciałem, żeby była blisko mnie, chciałem czuć jej dotyk , smak ust, zapach… To było jak narkotyk, uzależnienie , w które powoli zaczynałem wpadać , i od którego nie ma już odwrotu.
Naprawdę nie byłem zadowolony ze swojego zachowania, przecież tego nie chciałem! Więc dlaczego, wtedy tak bardzo nie potrafiłem się oprzeć jej urokowi? Wcześniej nawet nie potrafiłem go dostrzeć…
- Pośpiesz się – odezwała się do mnie po wyjściu z łazienki.
- Gdybyś tyle tam nie siedziała nie musiał bym się tak bardzo śpieszyć – odpowiedziałem z ironią.
- Znowu zaczynasz ? – oburzyła się, tak łatwo było ją zdenerwować.
- Nie irytuj się tak, złość piękności szkodzi – zaśmiałem się.
- Mi już nie zaszkodzi – mruknęła odwracając się do mnie tyłem.
- O czym ty mówisz? – zapytałem zdziwiony.
- O niczym… idź już i tak się spóźniliśmy … - westchnęła ciężko.

***
Dzisiejszy dzień nie był , ani zły, ani dobry, był po prostu dziwny. Cała rodzina Styles’a bacznie nas obserwowała, co chwila szeptają coś do siebie, albo wymownie się uśmiechając. Jeśli mam być szczera nie było to zbyt przyjemne, ale cóż mogliśmy na to poradzić , staraliśmy się po prostu udawać, że tego nie widzimy.
Siedzieliśmy w tej chwili w ogrodzie, ja i Styles oddaliliśmy się na ławkę stojącą jak najdalej mając już dość ciągłego dogadywania na jeden i ten sam temat, to wszystko zaczynało się robić powoli nudne.
- Długo to będzie jeszcze trwać? – zapytałam zerkając w stronę  zgromadzonych krzątających się dookoła stołu z jedzeniem.
- Dlaczego twierdzisz, że jesteś brzydka? – zadał pytanie ignorując moje.
- Czemu pytasz? – zdziwiłam się.
- Po pierwsze pamiętam co powiedziałaś rano, po drugie widzę jak na siebie patrzysz – odpowiedział – nie powinnaś tak myśleć.
- Bo? Przecież nie jestem ładna, a tym bardziej piękna Harry… nigdy nikomu się podobałam, nikt prócz rodziców nigdy mi tego nie powiedział – odwróciłam wzrok od chłopaka chcąc uciec przed jego głębokimi oczami .
Cisza. Zamilkł jak zaklęty, zastanawiał się nad tym co mi odpowiedzieć. Spodziewałam się obelgi, to bycie miłym trwało zdecydowanie zbyt długo…
- Alexis jesteś piękna… - odezwał się w końcu łapiąc mnie za rękę.
W tym samym momencie zadzwonił mi telefon, trochę zdezorientowana słowami Harry’ego, machinalnie odebrałam.
-Halo?
- Cześć Alex – w słuchawce rozbrzmiał głos Nick’a.
- Cześć Nick – odpowiedziałam zerkając przepraszająco na siedzącego tuż obok Styles’a- coś się stało? Jestem trochę zajęta …
- Kocham cie….
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału, ale miałam problemy z internetem ;c Kocham was bardzo i  jeszcze raz przepraszam  <3
16 KOMNETARZY = NOWY ROZDZIAŁ W CZWARTEK <3