Rozdział 15.
Droga do szpitala wydawała się nie mieć końca. Każde
zatrzymanie się na światłach trwało dłużej niż powinno, każdy znak STOP był nie
w tym miejscu, w którym powinien, na ulicy było znacznie więcej pojazdów niż
powinno być, a jakby tego wszystkiego było mało to zaczął padać deszcze, który
dodatkowo nas spowalniał.
Tak naprawdę nie wiedziałam co się dzieje, przecież to wcale
nie musiało być TO czego tak potwornie się bałam, prawda? Bardzo chciałam w to
wierzyć, wierzyć w to, że mama po prostu
potrzebowała mnie zobaczyć, a była zbyt słaba, że samodzielnie zadzwonić, albo
w to , że wymyślili nowy sposób by ją
uratować…. Chciałam w to wierzyć, ale nie mogłam. Głos mężczyzny był
zdecydowanie zbyt poważny i nie słyszałam w nim chociażby odrobiny radości,
jedynie żal…
- Harry szybciej – poprosiłam szeptem powstrzymując łzy,
które cisnęły się mi do oczu.
- Uwierz mi, że chciałbym przyśpieszyć, ale jeśli to zrobię
to , albo złapie nas policja, albo sami trafimy do szpitala – powiedział ze
wzrokiem wbitym w drogę, ton jego głosu nie był opanowany, nie był spokojny,
starał się nie pokazywać swojego niepokoju.
Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że w ogóle zgodził się ze
mną pojechać, zszokowało mnie to chyba jeszcze bardziej niż jego wieczorna
wizyta. Był przecież wykończony, popołudniu grali jeszcze ostatni koncert,
zaledwie kilka godzin temu wysiadł z samolotu, a teraz był w stanie bez
zastanowienie wsiąść ze mną do samochodu i zrobić wszystko to o co go prosiłam.
Dlaczego?
Kilkanaście minut później dotarliśmy do celu, chłopak
zaparkował jak najbliżej wejścia do budynku, a następnie oboje wypadliśmy z
auta i biegiem ruszyliśmy w stronę wejścia. Czułam jak trzęsą mi się ręce, że nogi
są jak z waty i jak w gardle rośnie mi ogromna gula od powstrzymywania płaczu.
Ale ja nie mogłam jeszcze płakać, jeszcze nie znałam powodu, choć tak naprawdę
przeczuwałam tego co zaraz usłyszę od lekarzy.
Na piętrze przed salą mojej mamy, na niebieskim, plastikowym
krzesełku siedział mój tata. Siedział wyprostowany, jego brązowe oczy, które
okalały już coraz bardziej widoczne zmarszczki wpatrywały się w jakiś nieokreślony
punkt na białej ścianie tuż obok szklanych drzwi, siwe pasma zdawały się być
bardziej widoczne wśród czarnych włosów, a twarz bardziej zmęczona. Jego klatka
piersiowa powoli unosiła się i opadała, zdawał się być spokojny i pewnie każda
osoba, która obok niego przechodziła chwaliła go za wytrwałość i opanowanie w
ciężkich chwilach, jednak jeśli ktoś znał go tak dobrze jak ja wiedział, że w
środku coś w nim umiera…
- Tato!- krzyknęłam podbiegając do niego.
Mężczyzna jak na rozkaz podniósł się z miejsca, rozłożył
ręce i pozwolił schować mi się w swoich ramionach. W tej chwili czułam się jak
mała dziewczynka, czułam się bezpieczna w ramionach ukochanego tatusia…
- Tato co się dzieje? – zapytała już nie potrafiąc
powstrzymać łez.
Westchnął ciężko za nim udzielił mi odpowiedzi, odsunął mnie
odrobinę od siebie by móc spojrzeć mi prosto w oczy.
- Kochanie… Lekarze odpięli mamę od aparatury… - mówił
robiąc krótką przerwę między każdym słowem- Już nie ma szans… Rak rozprzestrzenił
się prawie na cały organizm…
Zaczęłam szybciej oddychać, czułam jak kręci mi się w głowie,
miałam wrażenie, że zaraz upadnę. Harry w porę zareagował , podbiegł do mnie i
złapał za nim runęłam na ziemię. Nie zemdlałam, nie straciłam przytomności. Po
prostu zrobiło mi się słabo, albo nie tak zupełnie po prostu…
Wciąż w objęciach Styles’a zerknęłam w stronę pomieszczenia,
w którym znajdowała się mama. Przez szklane drzwi widziałam jak leży wpatrując
się w okno, oddychała ciężko, cierpiała, bardzo cierpiała… a ja tak bardzo
chciałabym móc cierpieć za nią.
- Mogę do niej wejść? – zwróciłam się do ojca, który tak jak
ja przed chwilą obserwował swoją ukochaną.
- Jeśli tylko chcesz… Tylko pamiętaj, że ona w każdej chwili
może… - nie był w stanie wypowiedzieć ostatniego słowa.
Skinęłam głową dając mu znak, że rozumiem.
- Chodź ze mną – powiedziałam do Harry’ego.
- Ja? – zdziwił się- Alex ja nie powinienem , naprawdę…
-Proszę – jęknęłam ciągnąć go za rękę jak małe dziecko – Proszę…
potrzebuję cię…
Nic więcej nie powiedział, uśmiechnął się smutno i
posłusznie wszedł razem ze mną do pogrążonej w ciszy szpitalnej sali. Stało tam
tylko jedno łóżko, leżała tam tylko jedna kobieta w czerwonej chusteczce na
włosach i na okrągło grała się jedna i ta sama piosenka, jej ulubiona Passenger „Let her go ”. Uwielbiała jej słuchać
praktycznie odkąd się pojawiła, a mi kojarzyła się tylko z nią i już zawsze
będzie.
- Mamo – podeszłam do jej łóżka ocierając łzy płynące po
policzku.
Odwróciła się wzrok w naszą stronę i uśmiechnęła się słabo.
Wyglądała na przemęczoną, ale jednak szczęśliwą.
- Córeczko cieszę się przyszłaś – odezwała się ledwo
słyszalnym głosem.
Usiadłam obok niej, złapałam jej dłoń i ścisnęłam mocno.
- Kocham się mamo…
- Ja ciebie też skarbie i zawsze będę, pamiętaj o tym – cały
czas się uśmiechała –wiem, że odchodzę, ale zawsze będę z tobą, będę cię
pilnować… was oboje – spojrzała w stronę Harry’ego, który stał odrobinę dalej –
Chłopcze nie miałam okazji cię poznać i żałuję bardzo , ale czuję , że dobry z
ciebie człowiek i zasługujesz na moją córeczkę – zastanawiałam się dlaczego to
powiedziała, przecież znała prawda…- widzę, że ją kochasz, więc proszę opiekuj
się nią , ja będę troszczyć się o nią z góry, a ty stąd, dobrze?
-Obiecuję pani, że już zawsze będę się nią opiekować –
odpowiedział podchodząc bliżej, a następnie objął mnie ramieniem- nie zawiodę
pani.
Miałam nieodparte wrażenie, że oni oboje wiedzą o czymś o czym mi na razie
nie dane jest się dowiedzieć.
- Alexis – mama zwróciła się do mnie – pilnuj taty i proszę
cię nie rób głupstw, bo z tego co widzę to już znalazłaś szczęście, nie goń za
nim zbyt daleko – trochę nie rozumiałam o co chodzi, jednak pokiwałam głową –
Na mnie już czas… - westchnęła – Chwilo trwaj
jesteś piękna – po tych słowach jej powieki powoli opadły, klatka piersiowa
zatrzymała się, a serce przestało bić.
Zaczęłam płakać, wtuliłam się w Harry’ego, coś w środku mnie
pękło i potwornie bolało… Nie wiem czy kiedykolwiek pogodzę się z faktem, że
odeszła, ale wiem jedno była i wciąż jest najlepszą mamą jaką mogłabym sobie
wymarzyć. Nie mogę powiedzieć, że żałuje jej , że nie będzie jej na moim
ślubie, że nie zobaczy moich dzieci , że nie będzie ze mną w trudnych chwilach,
bo obiecała , że będzie i w to wierzę, że będzie w moim sercu już do końca,
dopóki ponownie się nie spotkamy…
*
Wróciliśmy do mojego mieszkania, nie pozwoliłam Harry’emu
wrócić do domu, z resztą on sam nawet tego nie zamierzał. Leżeliśmy na łóżku w
ciszy, jedyne czego potrzebowałam teraz to jego obecności. W tej chwili
nienawiść był dla mnie nie ważna , po prostu miałam wrażenie , że w tym momencie
potrzebowałam tylko jego.
Wciąż myślałam o mamie, miałam wyrzuty sumienie, że przedtem
tak bardzo zaniedbałam odwiedzanie jej, życie studenckie, teraz „chłopak” to
wszystko zajmowało mnie tak bardzo, że zapominałam o tym co jest najważniejsze,
a teraz? Teraz już tego nie odzyskam, nie odzyskam rozmów z nią, uścisków i
rad. Muszę żyć dalej, choć bez niej u boku…
__________________________________________________________________________________
Dziś trochę smutno, jednak mam nadzieje, że wam się
podobało. Przy okazji chciałam przypomnieć o tym gdzie są podawane informacje o
rozdziałach:
Love you all xoxo
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
JUTRO <3